Zmieniłam się.
Naprawdę się zmieniłam i już nie jestem tą samą osobą. Zaczęłam żyć na nowo i
poznawać siebie. Jestem zmiennokształtną! Jest we mnie coś z magii. Ale nadal
jestem tą samą Jules, którą byłam kilka tygodni temu. Obiecałam sobie, że
zacznę nowe życie i wybaczę pewne sprawy. I nadszedł na to czas. Kasey,
mój rodzony brat, mi wybaczył, to i ja powinnam sobie wybaczyć, i pójść na
przód. I właśnie to robię! Mam u swojego boku najwspanialszą osobę, na której
mogę polegać, która mnie rozumie i jest dla mnie jak siostra. Odzyskałam swoją
rodzinę i poznałam swoją wartość. Czuję się o wiele lepiej. Patrzę na świat z zupełnie
innej perspektywy. Doceniam jego walory oraz to, jaki jest. Poznałam pewnego człowieka, jest taki, jak ja i opowiedział mi pewną historię…
Szedł wzdłuż wąskiej, oświetlonej
słabym blaskiem latarni ulicy, rozglądając się z ciekawością. Przed każdym domem
znajdował się niewielki trawnik oraz podjazd. Wszystkie budynki były zadbane, a
większość z nich w ciągu kilkunastu ostatnich lat została całkowicie
przebudowana lub postawiona od nowa. Na wysprzątanych trawnikach, pod prawie
gołymi drzewami zostały uformowane wysokie
kupki zeschniętych liści. Silny wiatr rozwiewał czarne, sięgające ramion włosy,
a zimne podmuchy smagały zaczerwienioną twarz mężczyzny. Zerknął na przykryte gęstymi
chmurami niebo, kręcąc z niezadowoleniem głową. Poprawiwszy kurtkę, westchnął
ciężko. Zastanawiał się nad swoją decyzją. Był na siebie zły za to, że musiał
tłuc się przez pół miasta. Mógł się z nią spotkać w centrum. Byłoby to o wiele
wygodniejsze dla niego, więc czemu zgodził się tutaj przyjeżdżać? Uświadomił
sobie, iż dotarcie na ten grajdołek zajęło mu więcej czasu niż zapewne sama
rozmowa.
Miał do niej pewien
sentyment. Kobieta ta dawno temu zajmowała szczególne miejsce w jego sercu. Ale
to już historia. Przeszłość. Ciekawiło go to, czego od niego chciała. Nie
odzywała się bardzo długi czas, nie dzwoniła, nie pisała, nie rozmawiała.
Sądził, iż wyrzuciła go ze swojej pamięci. Coś się zmieniło, gdy pojawiła się
kilka dni temu w miejscu jego pracy. Nic nie mówiła. Nawet się nie przywitała.
Ot tak weszła do jego biura, położyła na blacie biurka skrawek papieru i
wyszła.
Z kieszeni kurtki
wydobył pogniecioną, zalaną kawą kartkę z odręcznie napisaną datą, godziną i
adresem:
Wtorek; 4.40
Sandy Springs 472
I tylko albo aż tyle.
W jego pamięci nadal krążyły jej słowa: Nie
chcę cię już znać! To już skończone. Nic z tego nie rozumiał. Kobieta jego
życia. Kobieta, z którą planował przyszłość. Kobieta, która zniknęła, pojawiła
się w jego życiu. Znowu. Tylko czemu?
Stanął przy jednej
z posesji. Poznał ten dom. Bywał tutaj. Jego wzrok zatrzymał się na jednym z
okien, w którym dostrzegł zarys postaci. Upewniwszy się, iż jest to na pewno właściwy
dom, nacisnął dzwonek. Usłyszał głos dochodzący z wnętrza domu i dźwięk zbliżających
się kroków. Poczuł w gardle rosnącą gulę. Nie rozumiał, czemu tak się
denerwuje. Zobaczywszy doskonale znaną twarz, mimowolnie się uśmiechnął. Chciał
pocałować dziewczynę w policzek na przywitanie – jak to miał w zwyczaju.
Zatrzymał się w połowie drogi.
– Lucas – rzekła opanowanym
głosem, zapraszając mężczyznę do środka.
– Miło cię widzieć
– odpowiedział, patrząc w jej oczy. – Zmieniłaś się.
– A ty wcale.
Niestety – mruknęła cicho. – Dziękuję, że przyjechałeś.
Zaprosiła gościa do
kuchni, wskazując miejsce przy stole. Spojrzała na niego wymownie, stawiając
przed nim filiżankę z kawą i pokrojone ciasto. Uśmiechnął się, nic nie mówiąc.
Obserwował ją. Każdy jej ruch i grymas na twarzy. Nie było już w nich miłości,
która kiedyś ich łączyła. W jej oczach nie kryły się wesołe iskierki, a usta
nie wyginały w uśmiechu. Wiedział, że nie wybaczyła mu nawet po latach.
– Przejdźmy do
rzeczy. Co ode mnie chcesz?
– Lucas – rzekła
cicho, splatając palce na kolanach. – Tak właściwie chciałam cię o coś prosić –
mówiła spokojnie, nie patrząc w szare tęczówki.
– Charlotte, przejdź
do rzeczy. Nie mam czasu na twoje podchody.
– Czy mógłbyś mnie
zabrać do Muutos? – spytała,
przełykając ślinę.
Dostrzegła
zdziwienie malujące się w jego oczach. Domyślała się jego odpowiedzi. W końcu
co mógłby powiedzieć poza „chyba zwariowałaś”? To ona odezwała się do niego po
kilku latach od zerwania. W Muutos
nie była mile widzianą osobą. Większa część bywalców ułożyła sobie historię o niej
i Lucasie. Charlie nienawidziła plotek. Ktoś podsłuchał ich kłótnię, która
odbyła się na kilka dni przed zerwaniem, i wysnuł nieodpowiednie wnioski. Po
kilku kuflach piwa opowiedział o tym, co usłyszał, a cała historia rozniosła
się w mgnieniu oka. Po zakończeniu ten całej przykrej sytuacji, postanowiła, że
nie będzie tam przychodzić – chciała oszczędzić sobie obelg kierowanych w jej
stronę. Muutos straciło cały swój
urok. Teraz była zmuszona prosić o pomoc osobę, którą niegdyś kochała, a która
ją zawiodła.
– Żartujesz,
prawda? – zaśmiał się, patrząc na Charlie.
– Nie żartuję.
Chciałabym, aby moja kuzynka poznała podobnych do nas.
– Co masz na myśli?
– Pamiętasz Jules?
Mieszka tutaj od dwóch lat. A nie wie o Muutos,
nie wie nic o…
– …naszej
przypadłości – dokończył, uśmiechając się.
– Lucas, uważam, że
powinniśmy zakopać ten wojenny topór – rzekła poważnie, obserwując mężczyznę.
– Na początek to
dobry pomysł. – Ująwszy jej dłoń, pogładził ją delikatnie. Charlie wzdrygnęła
się. – Kiedy wam pasuje, Char? – spytał.
– No nie wiem.
Najpierw chyba musiałabym z nią porozmawiać i jej to wszystko powiedzieć. Ona
jest z tym całkowicie sama – odpowiedziała szczerze, spuszczając wzrok.
– Ma taką kuzynkę
jak ty, więc nie jest sama.
Czarna kotka
siedziała spokojnie na oddzielającym ulicę od parku, niskim, zimnym murku. Pomrukujący
cicho, obserwowała ludzi spacerujących parkowymi alejkami. Nie bała się podbiegających
do niej dzieci – dawała się głaskać, a gdy jakaś pieszczota jej się nie spodobała
– okazywała swe niezadowolenie. Zachowywała się bardzo osobliwie.
– Ali, nie biegnij
tak! – krzyczała ciemnoskóra kobieta do swojej córki.
Dziewczynka
podbiegła do kotki z szerokim uśmiechem na pulchnej buzi. Odłożywszy lalkę na
chodnik, wyciągnęła rączki do zwierzęcia. Kotka mruknęła, kładąc łebek na małej
rączce. Dziecko zaśmiało się, drapiąc zwierzątko za uchem.
– Mamo, jaki fajny
kotek! – pisnęła.
– Tylko uważaj,
żeby cię nie podrapał.
– Nie podrapie! –
zapewniła entuzjastycznie. – Zobacz, jak się zachowuje!
Zwierzę zeskoczyło
delikatnie z murku i pognało w stronę jednego z osiedli. Kotka biegła, uważnie
rozglądając się, by nie wpaść pod koła nadjeżdżającego samochodu. Gdy znalazła
się w miarę daleko od parku, zwolniła.
To nie był zwykły
kot. Czy zwykły kot daje się ot tak głaskać obcej osobie? Czy rozgląda się,
przechodząc przez ulicę? W kotce było coś.
Coś magicznego.
Wbiegłszy w jedną z
ulic, skierowała się w stronę wysokiego budynku. Po chwili znalazła się w
podziemnym garażu. Dokładnie rozejrzała się dokładnie w poszukiwaniu jakichkolwiek
ludzi. Nie dostrzegła niczego, co mogłoby wzbudzić jej niepokój. Uśmiechnęła
się, o ile tak można nazwać ledwo widoczne drgnięcie pyszczka oraz wąsów. Schowała
się za niebieskie auto. Po garażu rozniósł się cichy pomruk przeradzający się z
każdą sekundą w cichy i prawie bezgłośny kobiecy krzyk.
Druga świadoma
przemiana. Była zadowolona, ponieważ nie sprawiała jej już takiego bólu – zarówno
fizycznego, jak i psychicznego. Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie,
poprawiając rozczochrane włosy. Pamiętała o tym, co robiła, jak się czuła.
Chociaż nie wszystko było normalne. Wiedziała, iż musi dowiedzieć się jeszcze
wiele, wiele rzeczy o tym czym, a raczej kim, jest. Jedno było pewne: nie
uważała już tego za kalectwo lub jakąkolwiek karę.
Wolno ruszyła do
garażowej windy, by dostać się do mieszkania. Normalny, ludzki chód sprawiał
jej trud. Jeszcze chwilę chodziła przygarbiona, jakby szykowała się do chodu na
czworaka. W duchu śmiała się z siebie, bo dla kogoś mogłaby wyglądać jak
wariatka.
Z ulgą przywitała
ściany własnej sypialni. Po dokładnym zasłonięciu okien, ułożyła się wygodnie
na łóżku, zamykając oczy.
Przez kilka dni
miała ciężkie, wymagające wzmożonego wysiłku dyżury, przez które niewiele spała.
Czuła się zmęczona i zdenerwowana. Najbardziej w swojej pracy nie lubiła
właśnie tego, iż mogą o każdej porze dnia i nocy mogą ściągnąć człowieka do
kliniki. Bez wątpliwości kochała to, co robiła. Lubiła pomagać zwierzętom i ich
właścicielom. Widziała pełne nadziei spojrzenia osób przynoszących chorego
pupila. Przez dwa lata pracy w Memphis przyjęła ogrom wdzięczności i uznania.
Po ukończeniu
szkoły średniej podjęła decyzję o swojej przyszłości. Z trudem mówiła rodzicom
i rodzeństwu o tym, co chce robić. Kasey, usłyszawszy to, wybuchł śmiechem, po
czym wyszedł z pokoju, z niedowierzaniem kręcąc głową. Rodzicie zaś z
pobłażaniem patrzyli na swoją najmłodszą córkę. Starali się tłumaczyć, wyjaśniać,
ile czasu i nerwów pochłania praca weterynarza, ale na nic to się zdało. Jules
złożyła podanie na wydział weterynarii na uniwersytecie w Nowym Orleanie. I
dostała się! Mało tego – była jedną z lepszych studentek. To było spełnienie
jej marzeń.
Z niezbyt
głębokiego snu wyrwała ją komórka. Zaspana zerknęła na wyświetlacz.
– Charlie, co ty
chcesz ode mnie – syknęła, dodając: – O tej godzinie?
– Obudziłam cię – stwierdził
głos w telefonie. – Wybacz.
– I tak miałam
wstawać – ziewnęła, kładąc głowę na poduszkę. – Co chciałaś tak właściwie?
– Mogę do ciebie
wpaść?
– Ty to chyba
miałaś wszystkie rzeczy zabrać i się tutaj wprowadzić? – zapytała. – Czy już
się rozmyśliłaś? Nie ważne, Charlie. Jak chcesz to przyjedź.
– Nie rozmyśliłam
się. Jules, porozmawiamy, kiedy przyjadę, dobrze? Wytłumaczę wszystko,
obiecuję!
– Też cię kocham,
kuzyneczko – zaśmiała się.
Z grymasem na
twarzy odłożyła telefon na szafkę nocną. Nie lubiła być budzona w taki sposób –
zwłaszcza po trudnym dniu i przemianie. Poprawiwszy łóżko, ruszyła w stronę
balkonu. Rozsiadła się wygodnie na wiklinowym krzesełku z papierosem w ustach i
kubkiem kawy w dłoni. Oparła miękko stopy na barierce balkonu. Z przyjemnością
zaciągała się nikotynowym dymem, rozmyślając o tym, co się z nią dzieje w
czasie przemiany. Muszę o to zapytać Charlie,
pomyślała, strzepując popiół do szklanej popielniczki. Tak naprawdę nigdy nie
pytała kuzynki czy ciotki o te wszystkie sprawy.
Z ciekawością w
brązowych oczach przyglądała się zachodzącemu słońcu. Obserwowanie tak
fascynującego zjawiska wprawiało ją w niepomierny zachwyt – było w tym coś
naprawdę magicznego i ciekawego. Przede wszystkim tak piękny widok odprężał ją
i nakłaniał do myślenia. Kryjące się za horyzontem słońce rzucało czerwoną łunę
na dachy pobliskich budynków. Silny podmuch wiatru uderzył ją w twarz. Zgasiła
papierosa, gdy z nieba zaczęły spadać ciężkie krople.
Jeszcze jakiś czas
krzątała się po mieszkaniu, porządkując wszystko. Nie lubiła bałaganu, a przez
ostatnie dni nie miała czasu, by zetrzeć kurze czy dokładnie umyć podłogi. Porządki
zaczęła od niebiesko-szarej łazienki. Było to pomieszczenie małe, ale
praktycznie urządzone. Zaczynała czyścić glazurę, gdy usłyszała dźwięk
domofonu. Przetarła ręką czoło, ruszając w stronę drzwi. Poprawiła brązową
koszulkę, uśmiechając się do swojego odbicia w owalnym lustrze, które wisiało
nad umywalką.
W progu Charlie
przywitała ją delikatnym, przyjacielskim uściskiem. Jules zadarła lekko głowę
do góry, by spojrzeć na nieco zapadniętą twarz kuzynki i na zielone tęczówki
pozbawione blasku. To nie była ta sama dziewczyna, którą widziała zaledwie
kilka dni temu. Przez ten czas musiało wydarzyć się coś, co albo ją zraniło,
albo zmartwiło.
Zaprowadziwszy
dziewczynę do salonu, spojrzała na nią pytająco. Charlie jedynie wzruszyła
ramionami, opadając ciężko na szarą sofę. Jules pokręciła głową, kierując się w
stronę aneksu. Zastanawiała się nad tym, co stało się z jej zawsze radosną
kuzynką.
– Powiesz mi, co
się stało? – spytała, zaczesując długie, brązowe włosy w wysoki koński ogon.
– Nic –
odpowiedziała krótko, patrząc w brązowe, migdałowe oczy kuzynki. – Po prostu od
kilku dni chodzę struta. – Uśmiechnęła się łagodnie, gryząc kawałek kanapki.
– No dobrze, ale
wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć?
– Wiem, Jules, wiem
– uśmiechnęła się łagodnie.
– Przypuszczam, że
przyszłaś po coś innego? – zapytała. – Nie masz ze sobą rzeczy, więc nie chcesz
się dziś do mnie wprowadzić.
– Właściwie to
chciałabym cię gdzieś zabrać – mrugnęła, dodając: – I chciałabym, abyś kogoś
poznała.
– Nie, Charlie! –
zaśmiała się głośno i po chwili zakryła usta dłońmi. – Nie chcę, żebyś była
moją swatką!
– Nie chcę być
twoją swatką – burknęła. – Chcę, żebyś poznała taką osobę jak my.
– Ale jest w tym
jakiś haczyk – dopowiedziała Jules.
– W sumie to nie,
ale ten chłopak…
– Wiedziałam!
– Nie przerywaj mi.
On jest taki jak my – powtórzyła głośniej.
– A kiedy byśmy tam
poszły? – uśmiechnęła się zalotnie.
– Możemy iść nawet
dzisiaj. Tylko to nie jest taka normalna knajpa.
– Opowiesz mi coś o
niej? – zagadnęła, wkładając brudne naczynia do zmywarki.
– Muutos to bar dla zmiennokształtnych. Jego
właścicielem jest mój dawny znajomy. Chodzą tam tylko ludzie z dwoistą naturą…
– Mówisz jak jakaś
profesorka – wtrąciła Jules z wesołością w głosie.
Uśmiechnęła się do
siebie, patrząc na kuzynkę. Ucieszył ją fakt wyjścia gdzieś wieczorem – nawet
jeśli jest to knajpa dla „innych”. W końcu dowie się czegoś więcej o tym, kim
jest – na tę myśl zaświeciły się jej oczy. Być
może ktoś też zamienia się w kota, pomyślała radośnie. Zastanawiała się,
czemu kuzynka nigdy wcześniej nie opowiadała o tym miejscu. Czuła się lepiej. O
wiele lepiej. Nareszcie los przestał rzucać kłody pod jej stopy. I mogła poznać
siebie na nowo za pomocą innych, podobnych do niej ludzi. Już wymyślała
pytania, które zada przyjacielowi Charlie, miała jedynie nadzieję, że on z
chęcią na nie odpowie i nie będzie przy tym traktował jej jak nowicjuszki,
którą notabene była.
Około jedenastej
wysiadły z taksówki w centrum Memphis. Okolica była spokojna. Na ulicach nie
kręciło się wielu przechodniów, większość siedziała już spokojnie w domach ze
swoimi rodzinami. Jules rozejrzała się uważnie.
– Nigdy tutaj nie
byłam – szepnęła.
Głównego wejścia
pilnował wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w czarnej czapce z daszkiem i
czarnym stroju roboczym. Zobaczywszy Charlie, zrobił zdziwioną minę, po czym
wpuścił obie kobiety do środka. Bar był duży i zatłoczony, a z głośników
leciała głośna muzyka. W powietrzu wyczuwało się zapach alkoholu pomieszany z
dymem papierosowym. Z uwieszonych przy suficie lamp padały kolorowe światła wprost
na taneczny parkiet. W pomieszczeniu wydzielono miejsca na sektory ze
skórzanymi kanapami i stolikami. Kobiety skierowały się w stronę barku, przy
którym ciężko było znaleźć miejsce. Jules ponownie poczuła ten zapach. Teraz
już na pewno wiedziała, co owa woń oznacza – tak pachną ludzie z dwoistą
naturą. Ale co to tak właściwie powinna przez to rozumieć? O to będzie musiała
zapytać Charlie lub jej przyjaciela. Uśmiechnęła się do nich wysoka barmanka,
podając dwa tumblery z burbonem i kostkami lodu. Kobieta uchwyciwszy zdumione
spojrzenie Jules, spytała radośnie:
– Pierwszy raz, dziecinko?
– Potem przerzuciła wzrok na Charlie i syknęła: – Co tutaj robisz, Char?
– Przyszłam z
kuzynką. Jules, to jest Gillian. Gilian, to jest Jules, moja kuzynka. Szukamy
Lucasa, gdzie jest? – spytała chłodno.
– W biurze. Ale
czego od niego chcesz? – spytała zdziwiona.
– To nie trój interes,
Gillian. Pilnuj lepiej swojego nosa i dobrze ci radzę.
Jules obejrzała się
przez ramię na barmankę, a potem na zdenerwowaną kuzynkę. Wolała jej teraz o
nic nie pytać. Charlie przyśpieszyła, mijając zdziwionych, szepczących do
siebie ludzi. Coś jej tutaj nie pasowało. Ci ludzie zachowywali się bardzo
dziwnie w stosunku do nich. Wpadła na Charlie, która zatrzymała się przed
czarnymi, metalowymi drzwiami.
– Przepraszam –
szepnęła, poprawiając kurtkę kuzynki.
Charlie zamierzała
się, by walnąć pięścią w metalowe drzwi, gdy te niespodziewanie otworzyły się.
– Kamery –
odpowiedział mężczyzna.
Zerknął przelotnie
na Charlie, po czym zawiesił wzrok na Jules. Zrobiła duże oczy, a jej usta
nieznacznie rozchyliły się w niemym zdziwieniu. Wpatrywała się w jego szare
oczy, a serce jakby szybciej zaczęło bić i pompować krew do mózgu. Jej ciało
ogarnął niemalże paraliż. To był najmniej spodziewany moment i najmniej
prawdopodobne miejsce, by spotkać tego mężczyznę. Już go kiedyś widziała i
poczuła ten specyficzny zapach.
– Jak płaszcz? –
spytał, posyłając jej równie zdumione spojrzenie.
– Wy się znacie? –
spytała Charlie, podnosząc brwi.
– Tak jakby – odpowiedziała Jules.
– Lucas. –
Wyciągnął do niej dłoń.
Lucas przyglądał
się Jules z zaciekawieniem, trzymając wyciągniętą dłoń, a ona nie potrafiła
wydobyć z siebie głosu. Była jak porażona prądem i nie umiała oderwać od niego
oczu. Obserwowała każdy, choćby najmniejszy ruch mięśni na jego twarzy.
Przełknęła ślinę, przymykając na ułamek sekundy powieki. Poczuła coś dziwnego.
Coś, czego nigdy nie doświadczyła. Obserwowała wpatrujące się w nią szare tęczówki.
– …jesteś tam? –
usłyszała męski głos, który jakby dochodził z odległości jarda.
– Przepraszam –
szepnęła speszona. – Jestem Jules.
– To było dziwne –
skomentowała Charlie, siadając na biurko. – Znajdziesz dla nas czas?
Lucas wskazał Jules
miękki, obity skórą fotel, a sam zajął miejsce za biurkiem. Patrzył na nią z
zaciekawieniem i zdziwieniem. Obserwował jej twarz, na której malowało się
zawstydzenie. Jej policzki przyozdobiły delikatne rumieńce, które podkreśliły malinowy
kolor pełnych ust.
– To co chciałabyś
wiedzieć, Julie? – spytał, nalewając sobie brandy do szklaneczki.
– Jules – poprawiła
go. – Jestem Jules.
– No nieważne...
Jules. To niedawno skończyłaś dwadzieścia cztery lata – oświadczył.
– Mógłbyś być
trochę milszy – syknęła rudowłosa.
– Właściwie to
mógłbym. Więc co chciałaś, Jules? – uśmiechnął się.
– Chyba powinnyśmy
już iść – rzuciła w stronę Charlie. – Przepraszam, że zmarnowałam twój czas, Lucas
– powiedziała cicho, otwierając szczelne drzwi.
Do jej uszu dotarła
głośna, klubowa muzyka i znowu ten zapach zmieszanych alkoholi i papierosów.
Była zła, na siebie, na niego i na kuzynkę. Co on w ogóle sobie myślał,
odzywając się tak lekceważąco! Nie
potrzebuję pomocy od jakiegoś gościa, pomyślała, szukając wyjścia.
– I co zrobiłeś? –
warknęła Charlie, zeskakując z biurka. – Zawsze zachowywałeś się jak gnojek. I
nadal się nie zmieniłeś. Wiedziałam, że nie powinnam do ciebie z tym przychodzić,
bo coś spierdzielisz. Miałam rację! – zaśmiała się ironicznie.
– Char, zaczekaj –
wstał. – Pójdę po nią.
Szybkim krokiem
wyszedł z biura, szukając w tłumie niskiej, ciemnowłosej kobiety. Nigdzie jej
nie widział i nie wyczuwał jej zapachu. Ruszył w stronę wyjścia, gdy zobaczył
znikającą za ścianą postać. Tę dziewczynę. Podbiegł do niej, łapiąc za
nadgarstek.
– Przepraszam –
sapnął.
– Jakie to szczere
– prychnęła. – Puść mnie.
– Zgodziłem się z
tobą pogadać. Opowiedzieć o nas – mówił szybko, obserwując Jules. – Chętnie
odpowiem na twoje wszystkie pytania, ale nie złość się na mnie.
– Jak się nazywam?
– zapytała wątpliwie.
– Jules. Jesteś
Jules, a nie Julie.
– Zapamiętałeś –
zdziwiła się. – Więc odpowiesz na moje wszystkie pytania? – założyła ręce na
piersi, opierając się lekko o ścianę.
– Tak, Jules,
odpowiem na wszystkie twoje pytania. A teraz chodźmy do Charlie.
– Wybacz za niego,
Jules. To cham – warknęła, stając między kuzynką a Lucasem.
– To co chciałaś
wiedzieć? – zwrócił się do Jules, ignorując Charlie.
– Wszystko –
zaśmiała się, popijając sok. – Czemu nazywacie to dwoistą naturą?
– Każdy z nas,
zmiennokształtnych, ma dwie natury. – Patrzył na nią uważnie, dokładnie
dobierając słowa. – Ludzką i zwierzęcą, to one nas kontrolują, a my musimy
nauczyć się panować nad tym. Musimy być gdzieś po środku. Zmieniając się w
zwierzę, dalej pozostajemy ludźmi, tylko nasze myślenie nieco się zmienia. Nasz
świadomość się wtedy zmienia. Myślimy na trochę innych płaszczyznach niż
zazwyczaj. – Zamyślił się. - Ciężko opowiadać o czymś takim. Mam nadzieję, że
chociaż trochę mnie zrozumiałaś?
– Nie jestem
głupia, Lucas. Zrozumiałam, ale to dla mnie magia.
– Bo to jest magia,
Jules – wtrąciła Charlie.
– A jak się
zachowujesz podczas pełni?
– Pełnia. Tak, to
trudny temat. To jest czas naprawdę niesamowity. Fakt, większość z nas wtedy
jest niespokojna. Ale plusem jest to, że w czasie pełni łatwiej…
– Szefie – w
drzwiach pojawiła się Gillian. – Przepraszam, że wam przerwałam takie miłe
spotkanie. Policja – syknęła cicho. – Chcą zobaczyć koncesję.
– Idźcie już
lepiej. – Zwrócił się do kuzynek. – Wpadnijcie jeszcze. – Rzucił znaczące
spojrzenie w stronę Jules.
Przed wejściem
czekało już na nie czarne auto z logo jednej z korporacji taksówkarskiej, zamówione prawdopodobnie przez Gillian – barmankę w barze Muutos. Przegnawszy się z kobietą, pośpiesznie wsiadły do samochodu, podając starszemu kierowcy adres, pod który miał je zawieźć. W taksówce siedziały cicho, z zaciekawieniem spoglądając na wolno zasypiające centrum miasta.
Przepraszam, że tak długo to zeszło. Mam nadzieje, że w tym przekazałam Wam
sporo informacji i bez problemu dopasujecie do siebie niektóre kawałki
układanki. Prosiłabym wszystkich, którzy chcą być informowani o kolejnych rozdziałach, o pozostawienie takiej informacji pod tym postem lub w spamowniku.
No proszę, jaki cham! Nie wiedziałam, że Lucas może być taki podły. Myślałam, że to raczej miły i szarmancki gość, a tu proszę.
OdpowiedzUsuńChciałabym poznać więcej szczegółów dotyczących Char i taj kłótni oczywiście.
Tymczasem dobrze, że Jules jest szczęśliwa :)
Mnie nie musisz informować, mam Cię w obserwowanych :)
Pozdrawiam serdecznie ;*
Lucas mnie zaskoczył^^ Tyle, że nie wiem jeszcze czy pozytywnie, ja na ogół, lubię, gdy bohaterowie są troszeczkę źli:D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Char, jest jak zwykle strasznie bezpośrednia^^ Co do Jules, lubię ją^^ I widać, że też ma charakterek^^
Ps. U mnie również pojawił się nowy rozdział:) Zapraszam^^
Uhu, ładnie tu, naprawdę :)
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam jeszcze całego opowiadania, ale dokończę w przyszłym tygodniu. Na razie dodaję sobie Twojego bloga do mojej przeglądarki, żeby nie zapomnieć :)
Pozdrawiam!
Dziękuję za dedykację. Jak tak teraz patrzę, to w zasadzie nie pomogłam niczym. Jedno zdanie, co to jest, pff! xD Ale i tak czuję się fajna, że takie beztalencie jak ja mogło pomóc komuś takiemu jak Ty.
OdpowiedzUsuńDevirose, moja droga, będę z Tobą szczera. Ten rozdział jest... najlepszy z dotychczasowych. :D Podoba mi się w końcu większe wyjaśnienie odnośnie posiadania dwoistej natury. Fajnie też, że w każdym rozdziale wprowadzasz nowego bohatera/sytuację/tajemnicę/miejsce. Nie czuję się przytłoczona lawiną informacji, ale też nie ma i czasu znudzić się, bo zgrabnie przeplatasz wątki z pierwszego rozdziału z nowymi. Też bym tak chciała, no ale cóż...
Lucas to twardy orzech do gryzienia. Zastanawia mnie, czy to tylko jego poza, czy rzeczywiście jest taki oschły, władczy i... gburowaty. Wydaje mi się, że ma się za kogoś lepszego od innych.
A Muutos, nie wiedzieć czemu, kojarzy mi się z barami dla czarodziei z HP, np. Gospoda Pod Świńskim Łbem. Tak jakoś. Nie pytaj dlaczego, nie będę w stanie odpowiedzieć.
Liczę na romans, dobrze o tym, bo fantasy niezbyt mnie kręci, a o miłości zawsze fajnie poczytać <3
Pozdrawiam, dziękuję raz jeszcze i życzę dużo weny.
Witaj, droga Devi( mogę tak do Ciebie e... ,,mówić"?).
OdpowiedzUsuńRozdział wydał mi się najlepszy z dotychczasowych ukazanych. Bardzo podobało mi się Twoje przedstawienie bohaterów, polubiłam Char i Jules. Eh, cóż... co tu jeszcze napisać? Lucas, Lucas... ciężki z niego typ, co :)? Nie podoba mi się, a z jednej strony taki tajemniczy, hm...
_______________
Pozdrawiam i czekam na więcej( czyt. ,,szał ciał xD) ;*
Bardzo fajny rozdział, chyba mogę pokusić się o stwierdzenie, że jest to jeden z lepszych, które do tej pory publikowałaś. Całkiem przyjemnie się go czytało.
OdpowiedzUsuńPolubiłam twoich bohaterów i uważnie śledzę ich losy.
Najprzyjemniejszą postacią jest chyba Jules.
Natomiast co do Lucasa mam mieszane uczucia. Trochę taki nieprzyjemny, ale ma też jakąś cząstkę tajemnicy.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!
Uch, moja kochana, wybacz za zwłokę! Ostatnio i ochoty nie miałam czytać opowiadań i pisać i po prostu nie chciało mi się nic robić, haha, ale jestem,ot co! C:
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć? Jestem zakochana w Twoich opisach! Tak wiele umiesz przekazać i po prostu pojawiło się tyle informacji, że jestem przeszczęśliwa! To naprawdę talent tak zgrabnie wszystko ukazywać. Kojarzę każdego! Nawet Lucas nigdzie mi się nie zapodział i po prostu taki spoko koleś! Chocia trochę chamsko się zachowywał na początku. Ja nie wiem, chciał jej zaimponować, że nie zna jej imienia, czy co? -, Wrrr, normalnie niefajny się tutaj zrobił, ale wcześniej, z tego co pamiętam, to nawet był sympatyczny. On chyba tylko wtedy, kiedy szkodę komuś zrobi xD
W co reszta się zmienia? Bo wiemy, że Jul w kotkę, ale Charlie, Lucas? Nawet ta barmanka, Gillian? Hihi, normalnie musisz coś więcej o tym napisać, bo chcę już wiedzieć. Może jakiś lew,albo coś?xD Lwy są takie fajne :C Nie wiem, mam nadzieję, że nie ominełam informacji o tym w co się Char zmienia, bo jak ominęłam to umre :C
Trochę się dowiedziałam, chociaż na Twoim miejscu pociągnęłabym jeszcze tę rozmowę z Lucasem, bo mógł jeszcze więcej powiedzieć, ha! Ale nie, oczywiście musiała policja przyjechać, wrrr!
Przy okazji - Charlie to samo imię wydaje się takie radosne, haha :D Normalnie nie znam żadnej Charlie co by była smutna albo coś XD
Naprawdę - nie mam zielonego pojęcia co się stanie w najbliższym rozdziale, ale nie mogę się doczekać! W ogóle - jak Ty to wszystko rozwiniesz, bo ja nie mam pojęcia :D przy okazji - myślałaś może, żeby kiedyś to wydać w książeczce? Ja bym kupiła, haha :D
Pozdrawiam cieplutko i życzę powodzenia w nowym roku szkolnym! :DD
Rozdzial ciekawy i jeden z lepszych, o ile nie najlepszu. bardzo duzo w nim wyjasnilas i jak zwykle - dodalas nową tajemnicę i to związaną z Charlie i nową postacia. Mam wrazenie, żę Lucas bedzie mial cos do powiedzenia tutaj
OdpowiedzUsuńKatie
Aj przepraszam moja nieuwaga.
OdpowiedzUsuńczasami mi się zdarza chociaż mogłam zostawić reklamę mojego drugiego nowego bloga;)
Hmm co do zabicia Lily to się okaże.
dziękuje jednak za miłe słowa i mam nadzieje że nie zawiodę.
Znalazłam Twój blog na jakimś katalogu i muszę przyznać, że jestem zadowolona, że tu weszłam. Piszesz fajnie i ciekawie. Twoja historia jest bardzo oryginalna przez to właśnie, że łączysz fantastykę z romansem, co zauważyłam i przeczytałam an jeden z podstron. Zastanawiam się, kim jest ten Lucas i czemu zachował się tak w stosunku do niej. Mam nadzieję, że niebawem dodasz kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńKira
No proszę proszę, to był Lucas. Rzeczywiście trochę cham z niego ;) nie lubię jak zachowuję się lekceważąco względem Jules.
OdpowiedzUsuńUwielbiam klimat Muutos, w ogóle lubię barowy klimat, papierosy, alkohol. Mrrau aż wena sama do człowieka przychodzi.